Dzien 10

Jutro zwiad

Rano wyjechalem na zachod droga 312. Tyle dobrego.mowilem o chinskich drogach, teraz zmieniam zdanie. Chinczycy buduja potezne aurostrady kosztem drog lokalnych. To co zostali z drogi 312 to jakies nieporozumienie. Placze sie na poboczu autostrady, czasem asfalt czasem droga szutrowa, zadnych znakow, pobocza zzera pustynia, zostal tylko jeden pas. Za zasiekami po idealnej platnej drodze pedza wybrani, a zwykly chlopek na motorku toczy sie powoli w tumanach kurzu. Znaki do atrakcji turystycznych tez widze tylki z daleka na autostradzie.
Kto mowi ze Chiny niszcza srodowisko niech przejedzie przez prowincje Gansu. Wiekszosc terenu to pustynia, ale ze w Chinach nic sie nie marnuje po horyzont ciagna sie rzedy wiatrakow i paneli slonecznych. Jesli im sie to zwraca to pewnie niedlugo zielona energia zdobedzie spore pole w Chinach.
W Yumen zjadlem, zatankowalem i znowu naprawilem klakson. Zona mechanika mowi ze juz byl kiedys u nich bialy. Mial lepszy motor ale nie mowil po chinsku. W miastach przy glownych drogach zawsze ciagna sie rzedy warsztatow i sklepow z czesciami. Przy piatym podejsciu kupilem bialy 5l kanister. Wlasciciel sklepu pomogl mi przelac benzyne i od razu sie okazalo ze jest dziurawy. Tak czesto jest w tym kraju ze dopiero co wyprodukowane rzeczy nadaja sie tylko do smieci. Wymienil mi go na inny.
Za Yumen zaczela sie.znowu prawdziwa pustynia. Robilem zdjecia jak mala piaskowa traba powietrzna przetacza sie przez ekipe budowlana zastsnawiajac sie jakie to uczucie. Po chwili zahaczyla o mnie inna. Nic strasznego.
W Guazhou skrecilem na Dunhuang. 100km pustyni. Idealnie gladka, platna droga. Tu motocykle jada i nie placa. Z lewej strony pagorki, z prawej piach. Wzdluz drogi ciagnie sie wielka linia wysokiego napiecia. Slonce ostro grzeje. Po drodze mijam mlodego azjate na rowerze. Po zwalniam i unosze kciuk do gory bo jest kozakiem. On sie usmiecha, chyba daje rade. To pierwszy podroznik jakiego spotkalem od startu.
Spodziewalem sie ze Dunhuang bedzie mala dziura z jedna stacja benzynowa a trafiam na ogromne, tetniace zyciem miasto. Jest wielka stacja kolejowa i lotnisko, pelno sklepow, wielkich hoteli i restauracji. W soczysto zielonych parkach siedza na sadzawkami ludzie. W tle miedzy blokami widac pustynie. Niesamowite miejsce. Ordos to nic. Czyram teraz na wiki, ze jest tu oaza i miasto to bylo waznym punktem na jedwabnym szlaku. Jutro postaram sie zrobic zdjecia. Na jednej z ulic przez okno restauracji widze dwoch bialych. W pierwszej chwili czuje sie zawiedziony, ze to nie ja odkrylem to miasto, ale tak dawno nie gadalem z obcokrajowcem, ze decyduje sie do nich dosiasc. Dwaj Anglicy w podrozy. Mowia mi o lokalnych atrakcjach, grotach, surfowaniu po wydmach itp., a ja mysle ze przyjechalem tu tylko szukac tajemniczych znakow na pustyni. Pytam ich o Yumenguan, ta lezaca na pustyni brama jest idealna wymowka zeby zblizyc sie do celu. Mowia ze nic ciekawego, kiepska droga. Zachowam sekret dla siebie. Tak dzisiaj myslalem ze od artykulu o tych miejscach zaczalem planowanie wyprawy. Ludzie zastanawiaja sie co to moze byc, a ja tu jestem, mam motor i moge tam pojechac. Potwm jakos sie to rozroslo. Chcialem kupic na taobao licznik Geigera, znalazlem nawet jeden, ale jesli jest tam jednostka wojskowa i zatrzymaliby mnie z nim, to pewnie dostalbym kare.smierci za szpiegostwo. Wynajalem pokoj, zostaje na dwie noce, jutro misja;) zostawie tu graty, odciaze motor, spuszcze troche powietrze, wezme kanister i musi sie udac. Zdjec dzis malo. Pozdrawiam mamy moich znajomych, ktore podobno czytaja relacje.

image

image

image

image

Dodaj komentarz