Dzien 05 kilometr 1690

Z chinskiego konca swiata

Dzien 5 kilometr 1690

Siedze w obrzydliwym hotelu na chinskim koncu swiata. Koncem swiata jest ostatni przystanek na drodze S312. Jutro odcinek ekstremalny 300km przez pustynie do nastepnej stacji benzynowej. Ekstremalny albo raczej ekstremalnie nudny. Mam 4l kanisterek z benzyna.
Rano wrocil szef restauracyjki i zaprosil mnie zebym dolaczyl do sniadania. Okazalo sie ze bude dzierzawia od wlasciciela posesji dwie pary. Fajnie tu widac jakimi biznesmenami sa Chinczycy. Sciepnelo sie dwoch kumpli do interesu, zatrudniaja juz kilka osob, sami jeszcze pomagaja, zony gotuja, jest juz nowe auto, jeszcze chinskie, ale troche sie odkuja, bedzie czarne audi i wiekszy biznes. Jak chinczyk bierze sie za biznes to bedzie kasa. Nie wierze w kryzys w tym kraju. Tu nikt nie spoczal na laurach, za to miliony ludzi mysla tylko o tym jak sie dorobic. Mysle ze codziennie powstaja tysiace nowych firm, wreczane sa koperty, z salonow wyjezdzaja nowe audi. Jest ruch, wszystko sie nakreca i wcale az tak nie potrzeba zagranicznych rynkow do odbioru tandety. Zrobilismy sobie zdjecia. Wydaje mi sie ze szef pytal czy moze powiesic zdjecie na scianie w restauracji. Taka promocja. Fajnie by bylo wrocic za kilka lat i to zobaczyc chociaz jestem pewien ze za kilka lat nic juz nie bedzie takie samo. Wszystko wyburza, zbuduja nowe wieksze i lepsze. Moze obaj szefowie nazbieraja juz na restauracje z prawdziwego zdazenia.
Ruszylem na zachod do Bayan Nur za ktorym w koncu zaczela sie pustynia. Przez moment sie obawialem ze pustyni nie bedzie. Chinczycy w koncy zagospodaruja wszystko. Droga nie biegnie przez pustynie. Po obu stronach jest kilkaset metrow pastwiska, a dopiero dalej piach. Wszedzie tez probuja sadzic drzewka. Czy mozna doprowadzic do katastrofy ekologicznej zalesiajac pustynie? Poczatek byl piekny. Po prawej stronie gory, po lewej pustynia. Dotarlem do hodowli wielbladow. Po drodze zakopal mi sie motor wiec ruszylem na piechote z aparatem. Wlasciciele sa grupy etnicznej Mandzu. Z tego co pamietam sa to Mandzurowie. Jedyna mniejszosc ktora w historii Chin rzadzila wiekszascia Han. Ale moze cos pomieszalem. Wielblady wygladaly marnie, ale tylko dlatego ze skubano je na welne. Podobno cieniutki sweter z wielbladziej welny chroni lepiej od zimna niz najgrubszy z owczej. Mam klak welny w torbie, mily w dotyku. Im dalej od bayan Nur tym nudniej. Droga prosta jak drut, po horyzont pustynia i czasem tylko mijal mnie tir. Jedyne co mijalem to mieniace sie w sloncu butelki po napojach napelnione moczem. Widocznie kierowcy tirow nie lubia slonca. Atrakcja staly sie nawet znaki drogowe. Widze taki daleko na horyzoncie, z 10 minut moge pozgadywac co to bedzie. Najczesciej znak na ktorym auto jedzie przez wode. Chyba o jakiejs porze roku przez pustynie plynie woda. Co chwile mijalem wyschniete koryto. Droga w tych miejscach byla obnizona i wybetonowana. Po 150km pustyni musialem kupic benzyne u ludzi pustyni. Chcialbym zeby to byli arabowie na wielbladach. Niestety to Chiny i gdzies po srodku pustyni stoi kilka ceglanych barakow, w ktorych zyja Chinczycy w poliestrowych ciuchach. Wyniesli z domu duz konefke ktora napelnili mi bak. Zaplacilem podwojna cene. W sumie tyle co placi sie w Polsce. W Mongolii Wewnetrznej benzyna kosztuje 3.50zl. Po 300km droga S312 laczy sie z inna i zakreca na polnoc. Zbudowano tu wioske WulijuSumu. Na wielkim betonowym placu stoja rowno jak auta na parkingu jurty. Za to prawdziwe, nie betonowe. Przyszle pokolenie Chinczykow bedzie myslalo ze jurty zawsze byly betonowe, tyle ich nastawiali. Kiedys moze bedzie tu miasto, teraz sa dwie stacje benzynowe. Kilkadzisiat kilometrow na polnoc jest ten koniec swiata. Ostatni przystanek przed droga bez stacji benzynowej. Stoja tu brzydkie baraki z pokojami bez lazienek dla tirowcow. Siedze w jednym z nich, najnowszym, sa tu tez geodeci z Pekinu. Jutro nie bedzie tak zle, idealna droga, maly ruch, antena telefonii komirkowej zawsze w zasiegu wzroku. Na koncu drogi jezioro. Tam chcialbym sie jutro rozbic.
image

image

image

image

image

image

image

image

Dodaj komentarz