Dzien 06 kilometr 2163

W pustyni i w puszczy.

Dzien 6 kilometr 2163

Z pustynia poszlo gladko. Mysle sobie mam 4 litry wody, co kilka minut mija mnie ciezarowka, niebo zachmurzone, nie umre na pustyni. Jak w tanim filmie motocykl zgasl mi na 160km prawie dokladnie w polowie miedzy dwoma przyczolkami cywilizacji. Okazalo sie ze skonczyla sie benzyna. Normalnie wystarcza na 220-250km, ale nie pomyslalem o tym ze jadac pod wiatr bez przerwy z maksymalna predkoscia moze wchlaniac 4l paliwa na 100km. Dodalem z kanistra i kilka km dalej dokupilem kolejne 4 od ludzi pustyni. Chcieli 50zl za 4litry, w koncu stanelo na 30zl.
Na drugim koncu pustyni (chyba Gobi) jest zupelnie inny krajobraz. Troche afrykanski. Taki step czy busz. Dalej piach ale rosna pojedyncze duze drzewa lisciaste i krzaki. Gdzie niegdzie pasa sie wielblady. Do miasta Enji dojechalem o 14 i zanim pojade nad jezioro chcialem jeszcze podjechac na poludnie do stacji wystrzeliwania promow kosmicznych. Na miejscu znajduje sie tez wielka makieta pogranicza indyjsko chinskieho ktora ktos wypatrzyl na google earth. Niestety na pobluskuej stacji benzynowej dowiedzialem sie ze nie wpuszczaja tam nawet Chinczykow. 2 punkty mniej z planu. Rownie kiepsko wyszlo z jeziorem pod granica z Mongolia. W poliwie drogi zaczal sie step, skonczyla sie droga i zaczelo wiac pylem. Po drodze mijalem znaki na commercial port. Z odleglosci wypadalo na teren przy samej granicy. W google wyczytalem (zasieg jest wszedzie) ze jest tam miejsce w.ktorym cztery razy w roku otwieraja granice i handlarze z obu stron moga sie spotkac. Nastepne otwarcie za 4 dni. Moze to byc wtedy ciekawe miejsce. Rozbilem sie miwdzy drzewami u malzenstwa Chinczyka i Mongolki. Wokol milion kozich bobkow. Gdy zdecydowalem sie rozbic namiot zamuast wynajac pokoj wlascicielka powiedziala do meza ze jak zaraz spadnie deszcz to sam przyjde. Czekam na deszcz.

image

image

image

image

image

image

image

image

image

Dodaj komentarz