Dzien 14 kilometr 4520

60km/h 60 stopni ciepla

Dzien 14 kilometr 4520

60 stopni pewnie nie ma ale powietrze jest tak gorace jakby ktos dmuchal mi w kask suszarka do wlosow.
Jialing naprawiony iloveyourmici jest w Turpanie.
Szef wczoraj wrocil kolo osmej wieczorem zmeczony, ale zadowolony. Udalo mu sie znalezc odpowiednik cylindra (tak to nazwe) Nie ten sam, troche mniejszy przez co Jialing ma teraz tylko 133cm3 pojemnosci. Niby tylko 16cm3 mniej, ale jednoczesnie az 10%. Szef usiadl na stolku i zlozyl silnik w godzine jakby to byly klocki. Tymczasem pod warsztatem pojawil sie starszy Chinczyk zainteresowany moja osoba. Po chwili przyjechalo jeszcze dwoch, jeden w bardzo popularnym w Chinach, plastikowym kapeluszu z napisem Ronaldino. Ten bez kapelusza wyjal lustrzanke canona i zaczal robic mi zdjecia. Ten pierwszy w tym czasie pokazal mi czym sie zajmuja. Otoz organizuja wyjazdy samochodami terenowymi w gory i na pustynie wokol Hami. Film byl calkiem niezly, co w Chinach rzadko sie zdaza. Panowie ci znaja miejsca gdzie w piasku leza ludzkie ciala i to niekoniecznie bardzo stare bo na jednym byl zegarek. Chcieli wszyscy isc ze mna na kolacje, ale powiedzialem im, ze chce zaprosic szefa wiec po  chwili sie rozjechali. Szef przy pomocy Jinbeia i zony sprawnie zlozyl motocykl do kupy. Jazda testowa i wszystko dziala, moze brzmi nawet lepiej niz wczesniej. Tu chcialbym zwrocic honor chinskim motocyklom. Silnik sie zepsul prawdopodobnie przez moje zaniedbanie.
Po robocie jedziemy niedaleko na szaszlyki. Tuz za warsztatem jest brama przed ktora stoi dwoch policjantow. To wjazd do enklawy koncernu naftowego, szef nazywa to miejsce malym Hongkongiem. Sa tu budynki mieszkalne, sklepy, restauracje, nie ma za to Ujgurow. Ujgurzy sa mniejszascia muzulmanska zamieszkajaca prowincje Xinjiang. Chinczycy Han, ktorzy sa wszedzie wiekszoscia mowiac o nich troche sie wykrzywiaja. W restauracji siedzi dwoch kolegow szefa, jeden z nich ma scigacza 150ccm i jak enduro 150ccm to zabawka tak taki maly scigacz to troche wstyd. Po kolacji robimy sobie zdjecie przy motocyklach co nie podoba sie policji.
Szef odwozi mnie pod hotel i pyta czy pijemy dalej. Gdy ja place za hotel on kupuje siate piw. Z trudem udaje mi sie go przekonac, ze lepiej bedzie sie pilo na dworze pod warsztatem niz w hotelu. Dolacza tam do nas Jinbei. Pijemy miejscowe piwo Wusu, ma 4%, to wiecej niz maja inne Chinskie piwa. W Xinjiangu Chinczycy Han nie maja swojego dialektu dzieki czemu rozumiem co miedzy soba mowia, w Gansu nie rozumialem prawie nic. Z kolejnymi piwami dogadujemy sie coraz lepiej, mowie szefowi, ze moglby otworzyc knajpe z patia pod taka siatka jak ma przed warsztatem. Byloby inaczej niz u konkurencji, cos nowego, Chinczycy wszystko robia tak samo. On mowi, ze nie przeszloby, tu klienci lubia jak wyglada drogo. Pod koniec imprezki szef spiewa do muzyki z telefonu a ja wloke sie do hotelu. Za naprawe zaplacilem 500 yuanow z czegi 350 to czesci (na zlotowku dziel przez dwa) Rano podjezdzam sie pozegnac, szef mowi, ze tak mi zlozyl silnik, ze bez problemu przejedzie 30tys km. Zobaczymy. 20tys wystarczy. Znowu przyjezdzaja starsi panowie z aparatami i robia mase zdjec. Nie wiem po co. Moze wykorzystaja je w nowym filmie. Szef odwozi mniedo autostrady i mowi zebym dzwonil jakby byly jakies probleny z motocyklem.
Juz bez obaw wbijam na autostrade. Do turpan 400km, driga jak od linijki, a ja po remoncie silnika mam pezez nastepne 1000km nie przekraczac 60km/h. Jest strasznie duszno, ulge daja tylko mijane po drodze miasteczka oazy. Po lewej stronie czerwone gory, na ich zboczach suszarnie winogron z gliniastej cegly, a miedzy nimi kopce grobow. Po drugiej stronie olbrzymie plantacje winogron, wsrod nich pracuje pompy ciagnace rope naftowa. Powietrze na chwile robi sie rzeskie.
Mijam Plonaca gore, podobno najcieplejsze miejsce w Chinach. To tu grzeje mi jak suszarka. Plusem jazdy z predkoscia 60km/h jest to ze latwo policzyc ze za godzine bede 60km dalej i tak zgodnie z planem wjezdzam so Turpanu o 21.oo. na stacji benzynowej wola mnie dwoch Chinczykow. Kupili od Ujgurow arbuza i chca sie ze mna podzielic. Jada z Xian do Urumuczi. Przednamiotem stoi najwieksze lozko jakie widzialem. Moze 3×6 metrow. Czytalem na wiki travel ze ludzie w Xinjiangu lubia spac na dworze. Turpan wyglada inaczej niz sie spodziewalem, chciaz nie znalazlem centrum. Na obrzezach rosna juz nowe rzedy malych blokow. Trafiam na stara uliczke przy plantacjach winogron, jest zielino, na dachach domow stoja lozka. Zastanawiam sie jak sie wprosic do kogos. Gdy mowie w restauracji, ze chcialbym zostac na noc odsylaja mnie do hoteliku na skraju winnicy. Budynek jest bardzo ladny, zbudowany na ksztalt ujgurskiego domu, z wewnetrznym dziedzincem przekrytym bialym materialem. 500 yuanow za noc. Ladne miejsce, moga zorganizowac nocleg na dachu, szefem jest Ujgur. Gadam chwile z dwoma chlopakami z obslugi. Jeden, maly, chudy z wasem mowi po angielsku, drugi jeszcze mniejszy strasznie sie wstydzi. Mowi, ze chcialby zebym spal u nich w domu, na co liczylem, ale w koncu mnie nie zaprasza bo jedt balagan. Moge spac na plantacji winogron jego rodzicow. Rozkladam tylko karimate i cala noc czuje jak laza po mnie robaki.

Padla mi wczoraj bateria w tel i nie mam zdjec za duzo.
image

image

To Turpan.

Dodaj komentarz