Dzien 22 kilometrow do 6983

Kirgiz bazar

Dzien 22 kilometrow do 7ooo brakuje 17

Oboz rozbity, w pieknym miejscu, jutro rano bedzie szok. Turkusowe jezioro, lodowiec w tle, wczesniej lazily tu wielblady.
Planem na dzisiaj bylo dotarcie do Tashkurgan, jedynego miasta na trasie Karakorumskiej. Trasa ta laczy Kashgar z Pakistanem i uwazana jest za najwyzej polozona asfaltowa droge. Wiki pisze ze biegnie na wysokosci ponad 4ooom mi gps pokazal ponad 4ooo tylko w jednym miejscu wiec cos oszukuja. Dalej chcialem podjechac drugiego dnia do granicy i trzeciego przebic sie przez gory do Hotanu. Wyszlo inaczej.
Pozno wstalem, spakowalem sie, zjadlem sniadanie, pozegnalem z ludzmi z hostelu, zmienilem olej, zatankowalem i zrobilo sie popoludnie.
Tashkurgan lezy 3ookm na pld od Kashgaru. 50km na poludnie od miasta, na poczatku trasy znajduje sie wojskowo policyjny punkt kontrolny gdzie sprawdzaja dowody. Facet na ostatniej stacji benzynowej powiedzial mi, ze do nastepnej ponad 200km. Kupilem piaty kanister, cieknie jak wszystkie, ale wystarczy.
Droge karakorumska widzialem na zdjeciach. Myslalem, ze beda to skaly,pustynia i potok w dole, tymczasem droga jest niesamowita. Juz o kilku miejscach pewnie tak pisalem, ale o to chodzilo, w Chinach miejsc pieknych duzo.
Jednym z punktow na trasie jest turkusowe jezioro, zbiornik powstaly prawdopodobnie przy budowie elektrowni wodnej. Z jednej strony otacza go pustynia, z drugiej osniezone szczyty gorskie. Widac stara droge ktora znika w wodzie. Na brzegu stoja male, blaszane kontenery. W kazdym z nich na scianach male poleczki, na poleczkach kamyki, branzoletki, wisiorki, ptasie lapki, na podlodze dywan, na dywanie Kirgiz, nie wstajac macha do mnie zebym zobaczyl jego sklepik. Kirgiz bazar.
Droga przez gory jest troche bajkowa, osniezone szczyty, zielone doliny, na lakach pasa sie jaki, ktore wygladaja jak nieudolnie narysowane przez dzieci krowy. Troche koslawe, z kosmatym ogonem. Dziwne tez maja tu owce, z wielkimi, tlustymi zadami, podskakujacymi gdy zbiegaja z drogi. To pewnie z tych zadow ta garsc tluszczu od Kazachow. Ciekawi tez sa ludzie po drodze, na motorach zaganiaja stada do zagrody, maja na twarzach chusty jak kowboje i smieszny wysokie kapelusze. Chyba jakas kolejna mniejszosc etniczna.
Jak sie okazuje Tashkurgan lezy w Tadzykistanskim okregu autonomicznym. Miejsce mogloby byc ziemia obiecana. Soczyscie zielona dolina, strumienie, drzewa i te gory. Potencjal miejsca dosterzegli juz niestety Chinczycy. Miasto szykowane jest na najazd turystow. Wjezdzajac mijam osiedle jurt, osiedle barakow, osiedle domkow murowanych, osiedle domkow drewnianych i hotel pociag. Wszystko jak od linijki. Do tego brzydkie latarnie i .nowe centrum. Chyba nie bylo nic starego do czego mozna by nawiazac bo nowe tadzyckie centrum stylu nie ma. Kilka szlaczkow namalowanych pod gzymsem.
Hostel, w ktorym chcialem zostac na noc jest w jednym.z nowych .budynkow. Puste biale sciany. Chlopak z obslugi mowi mi, ze jest droga przez gory, pokonanie 2oo km autem zajmuje12 godzin i nie moga nia jezdzic obcokrajowcy. Moge udawac Tadzyka, ale jak mnie zlapie policja to mandat 2o.ooo juanow.
Wszystko sobie przekalkulowalem i postanawiam jeszcze dzis podjechac kawalek w kierunku Kashgaru. Chce tylko zjesc cos miejscowego. Wiekszosc mieszkancow to Tadzycy, wygladaja dosc ciekawie. Dwoch mezczyzn na stacji benzynowej sie wita podajac sobie rece i calujac je na zmiane kilka razy. Kobiety nosza tradycyjne stroje i mocny makijaz. Dzieci podchodza do mnie blisko i zagaduja po swojemu. Szef mikro restauracji pyta czy zjem baozi, ktore mozna dostac tez w Pekinie. Prosze o cos miejscowqzego, a on podaje mi miske z metnym brazowym plynem przykrytym kozuchem i suchy placek. Grzebie w misce paleczka, nie ma wkladki. Patrze na dziadka obok u jem jak on bulke. Konczy, placi 5 yuanow i wychodzi. Slaby posilek.