Dzien 27 kilometr 9775

Dzien 27 kilometr 9775

You are in Tibet
Wraz z koncem Xiniangu skonczyli sie Ujgurowie i arabskie szlaczki na znakach. Nie skonczyla sie na szczescie moda na makatki.
Nawet wyspalem sie w moim baraku, skozystalem z toalety na stacji benzynowej i ruszylem w droge. 260km pustkowia do Golmud i 300km pustkowia za. W Golmud zjadlem i zapytalem starszego pana gdzie kupuja takie makatki. Skierowal mnie on do odpowiedniego sklepu gdzie przymierzylem kilka. Sa rozne fasony. Zrobione z zaslonek na gumke, prostokatne dywaniki i wspolczesne wersje z odblaskiem. Spodobala mi sie tylko jedna. Jak sie okazalo z owczej welny za 150yuanow. Inne kosztowaly do 40. Pomyslalem, ze troche drogo i juz wysiadajac na motor wiedzialem ze bede zalowal swojej decyzji. No ale nadzieja jest dalej. Widac moda na makaty niedotarla tylko do Pekinu.
W koncu spotkalem motocyklistow. Samych Chinczykow. Droga przez Golmud prowadzi do Lhasy. Chyba ulubiona trasa chinskich motocyklistow. Pierwsze dwie pary sie zatrzymaly, pogadalismy. Tez robia duza wycieczke. Kilkanascie tysiecy kilometrow. Mieszkaja w okolicy klasztoru Shaolin. Dostalem zaproszenie jakbym kiedys byl w okolicy. Dostalem tez od nich cukierki na suche gardlo.
Potem minalem jeszcze kilka motocykli. Wszyscy po 40tce. W okolicy Dalan zaczelo sie robic ciemno i postanowilem w koncu rozbic namiot. Miejsce dobre, skonczyl sie piach, duzo zieleni. Przejezdzajac przez gory znalazlem skale z kominem na czubku, z ktorego sie dymilo. Wygladalo to tak jakby w srodku ktos wykul domek. Okazalo sie ze to oltarz tybetanski. Przunajmniej tak zgaduje. Wokol byly flagi i lataly kolorowe karteczki. Gdy robilrm zdjecie minal mnie motocyklista z sakwami. Pierwszy jadacy w moim kierunku. 6 Chinczykow spotkalo sie na drodze z Lhasy i postanowilo razem wracac. Rezygnuje z namiotu znowu i jade za nimi do Dalan gdzie chca wynajac pokoje. Mysle, ze troche mi zal kempingu, kiedy Jialing zaczyna nawalac. Zostaje w tyle, a ze widze dobre miejsce rozbijam oboz. Kolo mnie stoja trzy zamkniete na klodki jurty. Czubki wzgorz ozdabiaja kolorowe tybetanskie flagi. Robi sie tybetansko. Anglik ktorego wczesniej poznalem opowiadal, ze gdy byl w tybetanskim hotelu w Qinghai i zapytal jak daleko jest Tybet uslyszal ‚you are in Tibet’. Tak wiec jakby jestem.
Problem Jialingiem jest taki ze sie krztusi. Cos slabo brzmi na niskich obrotach, przy wiekszej predkosci lekko szarpie i nie chce sie rozpedzic. Jeden mechanikow podkrecil srubke przy gazniku. Zmniejszyly sie po tym obroty na luzie. Odkrecilem srubke.w druga strone, ale problem pozistaje. Siwy, czy mam wyprobowac Twoje rady?
Zmieniam troche trase. Pojade teraz nad jezioro Qinghai. Jest tak duze, ze Chinczykom nie udalo sie calego ogrodzic. Mozna czesc zobaczyc bez biletu za 180yuanow. Potem zjade do Yushu i dalej do Chongqing, najwiekszego miasta swiata, gdzie produkuja Jialingi. Mam plan zeby wymienic silnik na 250ccm. Znam Chinczyka, ktory to zrobil. Chyba gaznik tez trzeba wtedy zmienic. Nie bede mogl przez to przejsc juz przegladu i wyjazd stanie sie jeszcze mniej legalny, ale juz mam zmieniona pojemnosc silnika wiec po fakcie. Mysle zeby potem przerobiv Jialing jak juz wroce na bardziej offroad. Wieksza zebatka, opony kostki, miekkie amortyzatory. Juz nie do jezdzenia po drogach. ChetnIe poslucham co o tym mysla koledzy motocyklisci.

image

Tirowy barak, w ktorym spalem. Jeszcze nowy, niezajechany.

image

Gora z kominem.
Kolo mojego namiotu wlasnie przeszlo kilka ladnych tybetanskich krow. Lekko kropi. Mam nadzieje, ze policja dzis odpusci.

Dodaj komentarz