European elegance style
Dzien 32 kilometr ?
Rano budze sie w mojej komnacie, a za oknem widze szare, brudne miasteczko. Pod oknem wielki czarny byk wyjada resztki ze smietnika. Czekam az przestanie padac i jade na gore do klasztoru. Mnich, ktorego wczoraj spotkalem powiedzial, ze o 9 bede mogl tam kupic taki tybetanski gadzet ktorego nie mieli w miasteczku. Mnisi kieruja mnie do wnetrza glownego budynku. Piec razy upewniam sie czy moge wejsc. Pod brama siedza na posadzce tybetanskie kobiety. W srodku nie ma targu, jest jakas ceremonia. Cala sala pelna. Siadam w rogu a mlodsi mnisi przez chwile ogladaja sie za siebie. Za mna dwoch starszych buddystow rysuje na czarnych tablicach jakies symbole. Jeden z nich w przerwach popija kole. Miedzy siedzacymi kraza trzy osoby i z kazdym sie rozliczaja. Moze kazdy mnich ma prace i musi cos przyniesc? Z tymi nowymi klasztorami to moze taki sposob chinskich wladz zeby przekupic klasztory? Buduja im nowe lepsze siedziby w zamian za lojalnosc? Budynek ma w srodku klimat jakby stal tu od setek lat.
Droga dalej szutrowa, slalom miedzy dziurami, srednia predkosc 20km/h. Jest zimno i pada. Nagle pojawia sie asfalt. Dotarlem do skonczonego odcinka. Nie ma jeszcze linii, slupkow ani znakow. Droga jest szeroka i idealnie gladka. Znikaja wszystkie zle mysli, caly ranek klnalem w kasku. Silnik rowno buczy, dopiero teraz widze, ze zmienil sie krajobraz. Droga zeszla w dol, pojawily sie pierwsze od Xinjiangu drzewa. Przy drodze stoja nowe tybetanskie domy. Chyba dobrze im sie tu wiedzie, bo to nie sa wiejskie chatki tylko prawie wille. Dwupietrowe, gliniano drewniane z kolorowymi, bogato zdobionymi frontami. Przed kazdym domem stoi motocykl.
Dojezdzam do Garze czy Ganze. Pierwsze wieksze miasto. Malo dzis przejechalem, ale musze zrobic pranie. Spodnie i buty mam do kolan w blocie.
Hotel sie nazywa Homne. Sadzac po chinskiej nazwie mialo byc chyba Home. W recepcji zagrzebana w poduszkach na kanapie lezy recepcjonistka. Za ta cene mialem juz lepsze pokoje, ale to chyba turystyczna okolica. W lazience mam jeden kafelek z naga Chinka, na sklejonej tasma klejaca toalecie jest napis
european elegance style
a na parapecie, po zewnetrznej stronie okna lezy zuzyta prezerwatywa. Wychodze do miasta cos zjesc i kupic jeszcze tybetanskie pamiatki. Wszyscy sie patrza, trabia, cos zagaduja. Mam juz dosc. Brakuje mi bialego towarzystwa, a to znowu piatek.