Dzien 41 kilometr 14150

Dzien 40 kilometr 14150

Tajfun

Pojechalem rano do portu pytac sie o bilet na motor bez wiekszych nadzieji. Tymczasem poszlo gladko, bilet dla mnie w kasie, na motor w budce na zewnatrz popoludniu. Objechalem reszte Beihai, wielkie osiedla w budowie, parterowe slimsy rybakow i zatrzymalem sie na plazy, podobno tej najbardziej popularnej. Na brzegu straszyly nowoczesne ruiny osrodka wypoczynkowego. Moze inwestor wystartowal za wczesnie, moze pieniedzy zabraklo. Bryla niedokonczonego budynku, samotne, grecki kolumny, posagi bogin a miedzy tym rozlokowaly sie budy z jedzeniem i strojami kapielowymi. Do wyboru sa trzy ulubione chinskie smaki lodow. Zielony groszek, taro i kukurydza. Ludzi na plazy malo, ci co sa jedza. Wydaje mi sie ze jedzenie to ulubiona czynnosc Chinczykow.

Ubralem sie w krotkie spodenki, zapakowalem sprzet na motor i moglbym plynac, tymczasem nie moge kupic biletu bo mozliwe ze bedzie tajfun. Przy budce siedzi kilka osob. Polowa to lokalni, polowa jedzie na wakacje. Smieszne to, ze kobieta w budce nadaje w lokalnym jezyku i ci co jada na wakacja podobnie jak ja siedza i czekaja az ktos przetlymaczy. Na kazdy dzwiek telefonu wszyscy zrywaja sie z ciekawosci. W koncu jest kimunikat plyniemy. Chce kupic bilet, ale okazuje sie ze gdzies prom poplynal i nie wiadomo kiwdy wroci… i moglbym to dalej opisywac ale w koncu po dlygim czekaniu okazali sie ze jest tajfun i nie plyniemy. Jestem strasznie zawiedziony bo juz sobie wyobtazalem jak pije piwka na pokladzie, ale w z drugiej strony nie jest zle.

image

image

image

image

Dodaj komentarz