Taki mało osobisty się ten blog zrobił, z braku tematów wrzucam jakieś zdjęcia z internetu. To może coś o sobie dzisiaj. Jest 16.21, siedzę w pracy. Oprócz mnie nikt nie pracuje. Dużo nas nie ma. Sol śpi na biurku, dziewczyna poświęca na sen conajmniej połowę dnia w pracy. Nakrywa się kocykiem, koło nóg ma elektryczny kaloryferek, na plecach kurtkę, siedzi w ciemnym kącie i drzemie. Nawet na lancz nie wychodzi, bo mówi, że musi się zdrzemnąć. Lim, nasza tłumaczka ogląda coś w internecie. Sekretarki ekranu nie widzę, ale myślę, że kupuje na taobao. Beżowy robi swój projekt, nie związany z pracą. Beżowy ma jutro ostatni dzień. Człowiek, który powiedział mi, że praca to jego życie, złożył wypowiedzenie przede mną. Czarny już jakiś czas temu odszedł. Kiedy 11 miesięcy temu miotała mną wściekłość ci tytani pracy mówili, że zostaną w tej firmie kilka lat. Nie wiem czy moje opowieści o lepszych firmach, czy moje marudzenie, sprawiło, że postanowili odejść. Jeśli miałem na to wpływ to chyba nie dobrze, bo podobno po za tą firmą nikt w Korei nie ma pracy. Ja również złożyłem wypowiedzenie przed chińskim Nowym Rokiem. Zostawiłem im jednak sporo zapasu i będę tu siedział do 25 kwietnia. Odbębniłem rok w porządnej firmie. Czasami był to obóz pracy, czasami bezgraniczna monotonia. Miała to być moja pokuta, za prace w słabej firmie za dobre pieniądze. Teraz przede mną świetlana mam nadzieje przyszłość, niestety nie w Polsce, gdzie wszystko dalej stoi. Jeśli tu trafi jakiś młody absolwent wydziału architektury, który podobnie jak ja wierzy, że wystarczy entuzjazm i talent i w każdej firmie można tworzyć architekturę, to powiem mu otóż nie! Stworzyć sobie możesz, ale szybko się przekonasz, że słaba firma jest tanią dz..ką klienta, nie ma siły przebicia i zatańczy jak jej pan zagra. Można się rozczarować. No, ale 30 koncepcji, które zrobiłem w chińskiej firmie do kosza, dały mi nauczkę. Koreańczyki co zaprojektują to się buduje. Więc warto się trochę pomęczyć najpierw i wypracować swoją drogę do dobrego biura.
Wygląda na to, że przyjadę na majówkę do Polski. Piwko, kiełbaska z grilla, niebieskie niebo, nie mogę się doczekać. Tymczasem jeszcze 2 miesiące w smogu. Dzisiaj 300 jednostek. Majówka będzie wakacjami przed podróżą wokół Chin. Nie wiem nawet czy da się fizycznie wysiedzieć 2-3 miesiące na motorze. Ważne, że będą to 3 miesiące be pracy, 3 miesiące wakacji i chińskiego upału, a potem czas na zmiany.
Na Xizhimenie gdzie mieszkam jeszcze do 8 marca powstała prawdziwa polska kolonia. Do pracy przyjechało tu conamniej 10 osób, może w trzech turnusach, w szczytowym momencie na mostku piło piwo chyba 13 Polaków. Większość już wyjechała, za 2 tygodnie niedobitki przeniosą się do Szanghaju, a ja znowu zostanę sam w stolicy Państwa Środka. Zmęczyło mnie już to miasto, zobaczyłem wszystko co było do zobaczenia i muszę się gdzieś przenieść. Opcje są takie: Kuala Lumpu, Singapur, Hong Kong i Szanghaj. Najprościej byłoby dołączyć do znajomych w Szanghaju, ale to dalej Chiny. Singapur i Hong Kong troche mnie przerażają jako państwa miasta, mało przestrzeni, trochę pułapka. Kusi Kuala Lumpur, cywilizowane miasto, a wokół dżungla. Idealne dla podróżnika, chociaż z relacji to nuda i muzułmanie. Zobaczymy, wydaje mi się, że prędzej czy później z architektonicznego świata zostaną tylko Chiny i będę musiał tu wrócić.