Na jednej z ulic starej części Pekinu rozwinął się turystyczny biznes. Powstało pełno sklepików z pamiątkami, kawiarni, barów itp. Traf chciał, że w drugim rzędzie, za ciągiem rozpadających się budek, powstał nowy gmach rządowy. Żeby wyglądał dość reprezentacyjnie, należało oczyścić mu przedpole. Już rok temu zauważyłem na jednej z wystaw dramatyczny krzyk rozpaczy, dość odważny wydawałoby się jak na Chiny.
Oto tłumaczenie:
„Zagraniczny dziennikarzu pomóż mi proszę! Wierzę, że chiński rząd przestrzega praw człowieka. Ale pewni urzędnicy gwałcą nasze prawa dla własnych korzyści. Mam dowód ich niecnych czynów. Muszę bronic swojego domu mimo gróźb. Chcę udowodnić Zachodowi, że nasz rząd przestrzega praw człowieka. Proszę pomóżcie ujawnić ich chciwe postępowanie.”
Na chińskim blogu właściciel sklepiku opisuje swoje przejścia z urzędnikami, skargi, groźby, porównując swoją historię do podobnej anegdoty z Niemiec Wilhelma I.
Okazuje się, że chiński rząd przestrzega jednak praw człowieka. Sąsiednie budy zostały wyburzone, prawdopodobnie po wypłaceniu rekompensaty. Została ta jedna. Tworzy dość zabawny widok, stojąc tuż przed olbrzymim rządowym gmachem z piaskowca, mając z jednej strony główną bramę, z drugiej wjazd do podziemnego parkingu. Być może kiedyś zostanie uznana za pomnik zmian zachodzących w Chinach.