Korea Południowa – nie Seoul

Wracając do tego złotego Matiza, ostatnie 4 dni spędziłem w Andong, poznając się z rodziną mojej dziewczyny. Poznawanie rodziców jest jedną z najbardziej stresujących czynności jakich mężczyzna może doświadczyć i chyba tylko praca i kupowanie prezentów na ostatnia chwilę sprawiły, że moja uwaga została trochę odwrócona. Był to mój drugi pobyt w tym kraju, we wrześniu spędziłem dwa tygodnie w Seoulu w drodze z Polski do Hong Kongu, ale chyba nie miałem wtedy głowy, żeby o tym pisać. Wydaje mi się, że Korea jest najbardziej zachodnim z azjatyckich państw. Gdyby nie wygląd jej mieszkańców i charakterystyczne literki można by mieć wrażenie, że to kolejny europejski kraj. Prawdopodobnie to wpływ Amerykanów i odcięcia od reszty kontynentu. Po dwóch tygodniach w stolicy miałem wrażenie, że jest to kraj trochę zabawkowy. Wszędzie roi się od małych kawiarenek, w których pije się kawę nawet o północy, uroczych małych sklepików z zabawkami, małym sklepików z roślinkami i wielu innych małych sklepików. Wydaje mi się, że te wszystkie małe, urocze miejsca, to koreański sposób na odreagowanie stresu z pracy. W koreańskim biurze się ostro zapieprza. Nie raz biliśmy rekordy nadgodzin, 100 godzin w tygodniu, 40 w dwie doby, szef po 24 godzinach w biurze, mówi, że możesz skoczyć do domu na cztery godziny, a potem jedziemy dalej. Po takim maratonie trzeba się zrelaksować. Być może właściciele tych mikro biznesów to byli pracownicy wielkich korporacji? Wiem, że praca dla Hiundaia to coś o czym marzy wielu młodych koreańczyków, pewien prestiż. Żeby ją dostać, podobnie jak w innych firmach, trzeba przejść wieloetapowy egzamin. Wiem, że Hiundai ma w Korei całe swoje miasto i mam wielką nadzieję, że będę mógł je kiedyś odwiedzić. Nie wiem co jeszcze mogę o tym Seoulu napisać. Wydaje mi się, że życie na ulicach Seoulu płynie na pozór leniwie i beztrosko, okrutna prawda kryje się za fasadami szklanych biurowców.

Tym razem celem podróży był wspomniany już Andong. Lot z Hong Kongu 3,5 godziny koreańskimi liniami JinAir. 800 złotych w dwie strony, stewardessy w dżinsach i K-pop przy lądowaniu. A ja wciśnięty w malutkie siedzenie, spać się nie da. Wylot o 3 w nocy, lądowanie przed siódmą. Z lotniska autobus, 3 godziny drogi do Wonju gdzie miał odebrać mnie Abodzi (głowa rodziny). Abodzi okazał się bardzo miłym człowiekiem i dość szybko wszystkie stresy odeszły w niepamięć. Siedząc na tylnym siedzeniu jadłem kanapkę z jajkiem zrobioną przez Amoni (żona Abodzi) i słuchałem powitalnego Chopina. Trudno mi pisać o Korei bo kraj ten naprawdę bardzo się nie różni tak bardzo od Polski. Jeśli ktoś chciałbym odwiedzić Azje i oszczędzić sobie na początek szoku kulturowego, może jest to dobry wybór? Leżymy w podobnej strefie klimatycznej, w zimie jest śnieg, w lecie jest znośnie ciepło. Krajobraz też całkiem podobny. Andong właściwie mogłoby być polskim miastem. Też mają dużo szarych bloków, chociaż chodząc po osiedlu miałem wrażenie, że coś jest nie tak. I chyba jest to porządek, wymiecione ulice, równe krzaczki i krawężniki. Dużo jest takich drobiazgów, które przyciągają uwagę. Samochody niby podobne, też Daewoo, ale jednak widać modele, które do nas nie dotarły.

Mieszkanie Abodzi i Amoni jest wielkie, ale to chyba tylko moje wrażenie po Hong Kongu. Moze to polskie M4? M5? Wiem, że moje mieszkanie w HK, a również moje biuro bez problemu zmieściły by się w salonie.

Jak krew z nosa idzie mi ten wpis. Wiem, że chcę napisać o koreańskich saunach. Jeśli czyta to ktoś, kto planuje tani wyjazd do Korei, to jest super opcja. Każde miasto, a pewnie i miasteczko posiada publiczną łaźnię. Bilet wstępu jest dość niedrogi, 30 zł za 24 godziny pobytu. Byłem już w podobnym miejscu w Chinach. W recepcji zostawia się buty i dostaje kluczyk do szafki. Szatnie sę podzielone na męską i damską. Przy każdej szatni są prysznice, lustra, umywalki, jacuzzi, masaże wodne i sauny. Na miejscu można kupić mydło, szczoteczkę do zębów, maszynkę do golenia itp. Przy wejściu w recepcji dostajemy piżamę, w której możemy udać się na wspólne piętro. Główną salę zajmuje miękka mata, na której można położyć się i zasnąć, albo oglądać koreańskie seriale. W przylegających pomieszczeniach znajdują się restauracja, sauny i pokoje z masażem. Cena biletu na 24 godziny jest dużo niższa niż w obskurnych okolicznych motelach (od 100 zł) i wielu koreańskich turystów, których nie stać na hotel, podobno też studentów, którym szkoda pieniędzy na taksówkę po imprezie, decyduje się zostać tam na noc. Myślę, że mógłby to być idealny sposób na zwiedzenie całego kraju z codzienną relaksacją.

Zapoznanie się z rodziną poszło, wydaje mi się dość pomyślnie. Nie było żadnych trudnych pytań o przyszłość, których się spodziewałem. Wydaje mi się, że ogólnie zapoznanie się z polskimi rodzicami nie byłoby aż tak inne. Wrzucam poniżej zdjęcia z rodzinnej wycieczki do pobliskiej świątyni i starej szkoły. Piękna ta prosta, tradycyjna koreańska Korea.

A jeszcze żeby przełamać lody miałem plan że ugotuje coś polskiego. Pierwszy polski obiad jaki przychodzi do głowy to kotlet. Mielony? Schabowy? Trudno tym zaimponować, szczególnie, że rodzice Haliny jedzą bardzo zdrowo. Z tego też względu odpadły kotleciki z kurczaka w majonezie bardzo ostatnio u mnie w domu popularne. Blisko było pierogów z mięsem, które na tle Europy wydają się bardzo egzotyczne, ale i Chiny i Korea Południowa mają swoje pierogi z mięsem i czyje są lepsze to kwestia gustu, ale w wersji azjatyckiej dodawane są warzywa, więc nasza wersja znowu mogłaby wypaść blado. Czy pierogi mogły dotrzeć do nas z Chin przez Rosję? Kilka dań mamy z Koreą podobnych. Koreańczycy mają placki ziemniaczane, a z kimczi robią zupę podobną do naszego kapuśniaku. W końcu padło na gołąbki, których nigdy wcześniej nie robiłem. Danie wydawało mi się dostępne tylko dla wybranych. U nas robi je chyba tylko babcia, ale czasu już nie było więc zaryzykowałem. Kilka przepisów na youtubie. Tak sobie pomyślałem o tych naszych blogerkach kulinarnych na youtubie. Chęci są, ale oprawy światowej zdecydowanie brakuje. Smutna kuchnia w bloku, zmęczona pani domu i ponure kolory. Gołąbki wyszły z sosem do spageti ze słoika i chyba okazały się trafionym wyborem. Czy w naszej kuchni jest jeszcze coś zdrowego? Nie smażonego? Czym moglibyśmy się pochwalić?

Szef wczoraj zmienił zdanie i postanowił mnie potrzymać jeszcze półtora miesiąca. Wizja dwojga bezrobotnych obcokrajowców oczekujących dziecka w Hong Kongu, bez praw do zasiłku jest dość przerażająca. Teraz mam czas coś zaplanować.

Muszę uważać co piszę bo Halina może sobie przetłumaczyć.

11131858_10152613620770964_1612339363_n 11131989_10152613620870964_1450888254_n 11131830_10152613621295964_1847363666_n 11130599_10152613621315964_155135633_n 11130595_10152613621425964_271111094_n 11117495_10152613620910964_191722127_n 11106522_10152613621365964_1339682677_n 11106474_10152613621465964_1555599862_n 11106224_10152613620805964_894922881_n 11104113_10152613621450964_688949298_n 11104113_10152613621205964_573434322_n 11103852_10152613621400964_83841040_n

Ten wpis umieszczono w kategorii Azja, Korea. Dodaj link do ulubionych. Dodaj komentarz lub zostaw trackback: Trackback URL.

4 Komentarze

  1. Kuba
    Opublikowano kwiecień 3, 2015 o 7:50 am | Link

    ciekawa ta Korea:)
    chociaż blokowisko i płotki między pasami ruchu na drodze wydają się być podobne do chińskich odpowiedników,

    • filips
      Opublikowano kwiecień 3, 2015 o 8:27 am | Link

      jezdzilem ostatnio po obrzezach doliny krzemowej w stanach na google earth i tak sobie myslalem, ze wszystko wyglada jak Chiny i nawet ktos z pracy podszedl, zobaczyl i zapytal czy to Chiny. Chyba cala ta ‚estetyka’ w duzej mierze sie wziela z Ameryki. Moze nie doslownie, ale cos w tym jest

  2. Yoggi
    Opublikowano kwiecień 3, 2015 o 2:15 pm | Link

    Dobrze, że jeszcze masz robotę.
    Ale zdjęcia bez podpisów to śmietnik, nie album.
    Wszystkiego Wielkanocnego, 3m sie.

  3. tomek
    Opublikowano wrzesień 25, 2015 o 2:52 pm | Link

    Pierogi są też bez smażenia, nawet lepsze niż podsmażane, i możesz zrobić z dowolnym mięsnym lub warzywnym nadzieniem. Gołąbki to bardzo dobry strzał.

Dodaj komentarz