Koreańczycy nie chcą mieć dzieci

„Samczon mana agi opso!” takie zdanie udało mi się dziś sklecić z mojego koreańskiego na poziomie trzy latka. Tłumaczę je sobie na dużo wujków, dzieci nie ma. Samczon to po koreańsku wujek, do większości swoich polskich kolegów zwracam sie per wujek, gdybym mieszkał w Korei pewnie zamieniłbym to na samczon.

Tu soundtrack do wpisu:

 

Pierwszy raz po trzech latach odwiedzamy rodzinę Haliny w Korei. Mamy rok 2023, Korea nie jest już tak egzotyczna dla Polaków jak podczas mojej pierwszej wizyty, Bibimbap, Kimchi i inne odniesienia pojawiają się dość często w polskich piosenkach, a moja mama jest bardziej na bieżąco z koreańskimi serialami na Netflixie niż moja żona. Koreańczykom zawszę mówię, że gdy pierwszy raz wyjeżdżałem do Azji jedyne z czym Polakowi mogła kojażyć się Korea były samochody Daewoo. Te pięknę nowoczesne wozy, które opanowały nasze ulice by pare lat pożniej stać się synonimem przypału. Daje mi to też okazję do oskarżania ich o zabicie polskiej motoryzacji i sianie wątpliwości czy czołgi, które od nich właśnie kupiliśmy będą lepszej jakości niż Lanosy.

Dla przeciętnego turysty przylatującego tu z innego Azjatyckiego kraju Korea jest miejscem gdzie robi się ogromne zakupy, moda, kosmetyki, odwiedza Gangnam, śledzi trendy, chodzi do klubów, a jeśli jesteś białym facetem masz dużą szansę na poznanie nowych koleżanek na Tinderze. Moj wyjazd wygląda bardziej tak jakby Azjata przyleciał do Polski i z lotniska od razu udał się do Suwałk. Moja żona pochodzi z Andong – najbardziej konserwatywnego miasta Korei, słuchy chodzą, że gdy moja teściowa zaczęła jeżdzić samochodem wzbudziło to dość duży niesmak wśród mężczyzn, a okulary słoneczne przez długi czas uważane były za dziwactwo. Mogę sobie kpić z prowincjonalności tego miasta, jako że sam pochodze z Suwalk i całkiem to ciekawe, że chłopak z Suwałk poznał dziewczynę z Andong.

Zakupów i klubów tu jak na lekarstwo, a moj pobyt na ogół skłąda się z rodzinncyh wycieczek po okolicy i rodzinnych spotkań. Być może dużo z tych rzeczy już kiedyś pisałem, ale zbyt rzadko tu bywam by nazbierać materiału na świeży tekst.

A więc Koreańczycy nie chcą mieć dzieci. Jestem tu już trzeci tydzień i udało nam sie spotkać, ze starymi znajomymi, kolegami z koreańskiej firmy, w której sie poznaliśmy, znajomymi żony, kuzynami. Wszyscy w naszym wieku, wszyscy żonaci, nikt nie planuje mieć dzieci. Ciekawie muszą wyglądać statystyki, w kraju, w którym pokolenie dziadków w większości było farmerami. Mój teść jest jednym z piątki rodzeństwa, teściowa jedną z trzech i myślę, że taka czwórka dzieci to musiała być srednia, przyrost x2, moja żona ma dwie siostry i całkiem sporo kuzynów, obywateli musiało przybywać na potęgę, a tym pokoleniu trend się odwróci o 180 stopni.

W Korei panuje etos pracy. Bardzo często słyszę od Koreańczyków, że po wojnie cały przemysł zostałna północy, Korea Północna była uważana przez dlugi czas, za pierwszy komunistyczny kraj, który odnosi sukcesy, skończyło się to gdy przemysł się zestarzał, a nowej technologii nikt nie wprowadził. Południowcy mówią, ze nie mieli niczego, przemysłu, zasobów, jedyne czym dysponowali to ciężka praca i tak pracują do dzisiaj. Dziesiąta gospodarka świata. Kraj na wiele sposobów podobny do Polski, wciśnięty miedzy dwa mocarsta, grabiony i plądrowany raz przez Japonię raz przez Chiny, język którego raczej nikt się uczyć nie chce, nawet klimatycznie podobnie położony. Wszyscy dziś korzystamy z Koreańskiej elektroniki, Samsung walczy o pierwsze miejsce z Apple, a innowacji wciąż więcej. Po trzech latach widzę mnóstwo nowych aut, które jeszcze chyba nie są dostępne za granicą, niektóre wyglądają ciekawie, niektóre są dość przekombinowane, ale widać, że ktoś nad tym cięzko pracuje.

Sprawdźcie nową serie pralek LG – objet. Nigdy wczesniej nie widziałem pralki, która swoim wyglądem sprawiłaby, że chciałbym ją mieć, byłby raczej zwykłe lub trochę brzydkie pralki. To się skończyło, nowe pralki LG są tak łądne, że możesz je eksponowac w swoim salonie i całkiem możliwe, że inne Twoje meble, będą przy nich wyglądały słabo. Podobnie zresztą nowe lodówki Samsunga.

Każdy wkłada w swoją pracę wszystko, praca jest jest najważniejsza i to może moim zdaniem mimo podobieństw bardzo nas odróżnia od Koreańczyków. W związku z pracą jest presja i prawdobodobnie to sprawia, że Koreańczycy nie chcą mieć dzieci. Jedni znajomi mówią, że nie chcą, żeby ich dzieci mieszkały w tym kraju, inni robią sobie ogromną presję finansową. Twierdzą, że zeby wychować dziecko trzeba odłożyć pieniądze jakich nigdy odłożyć im się nie uda. Edukacja kosztuje, wszyscy porównują sie do sąsiadów, dzieci zasuwają na zajęcia dodatkowe dosłownie do północy. Wrociliśmy z dzisiejszej wycieczki o 8 wieczorem, a siostra żony własnie wychodziła udzielać korepetycji. My dzieci prawdę mówiąc nie planowaliśmy i zdecydowanie żadnego zaplecza finansowego nie mieliśmy przygotowanego, musimy iść na przód i co będzie co będzie, ale zakłądając, że żeby mieć dzieci trzeba zgromadzić małą fortunę, myślę, że nikt w Polsce nie odważłby się na potomstwo. I nie są to ludzie z niżych warstw społecznych, jeden ze znajomych własnie kupił Porshe, ale dzieci mieć nie planuje. Jedynym, który myśli o dzieciach jest 30 letni kuzyn Kim, który odziedziczy po ojcu firmę, projektującą rozwiązania technologiczne dla koreańskich gigantów i który o przyszłość się chyba nie musi martwić.

Zastanawiam się jakim krajem bedzie Korea za 40 lat kiedy moje pokolenie będzie na krańcu życia, wszędzie wokół budują nowe szare wieżowce mieszkalne, widać je na skraju Seulu i w każdym mieście po drodze do Andong. Firmy budowlane należące do ogromnych konglomeratów, których nazwy znamy, a które raczej nie kojażą się nam z budowlanką (Samsung, LG, SK) budują na potęgę, smutne apartamentowce z pustymi placami zabaw pomiędzy. Mieszkania są drogie, a kto będzie w nich mieszkał, nie wiem. Inną sprawą jest ukształtowanie Korei, kraj mniejszy od Polski a bardziej ludny jest bardzo górzysty. Jadąc autostradą praktycznie przez cały czas mijamy porośnięte drzewami góry, a tylko w dolinkach pomiędzy nimi wciśnięte są małe poletka i raz na jakiś czas większe miasto.

Lubię Koreę, za klimat. Zeszłego lata będąc w Polsce po prawie trzech latach wszystkie moje zmysły opanowała nostalgia. Polskie śłońce, kolory natury, zapach lasu, chłodna woda w jeziorze, dotyk kory na drzewach i mchu pod stopami, ostre szyszki, kłujące krzaki malin, zapach domu, przedmioty, których nie widziałem od lat, głosy przechodniów i ludzi w sklepie, szarość bloków, twarze rodziny, zapuszczone małe miasteczka budzą we mnie straszną tęsknotę. Nawet zdjęcia brzydkiej według mojego brata Polski na koncie prowincjonalnego fotografa, na mnie oddziaływują zupełnie inaczej. Wszystkiego tego brakuje mi w Hong Kongu, gdzie wszystko po 8 latach dalej wydaje mi się obce, a co w Korei czasami udaje mi się odnaleźć. Podobne słońce, podobna wiosna, sosny i dęby w lesie, dużo trawy dają pewne ukojenie. Czasem o tym myślę, jak o lekko zniekształconej naszej rzeczywistości, gdzie dużo rzeczy jest znajomych a wiele całkiem innych.

Mimo 13 lat w Azji i chińskieego jedzenia na codzień, jedzenie koreańskie mnie trochę przytłacza, i chociaż jest wiele dań, które uwielbiam jak koreańskie barbecque, smażone kurczaki i wiele innych tak trzy koreańskie posiłki  dziennie mnie wykańczają i mimo, że czuję, że robię coś niekonicznie grzecznego na śniadanie muszę zrobić sobie jajecznicę albo owsiankę, żeby odpocząć po kolacji, na której teść wyciska mi na talerz gluta z surowego kraba, albo posiłku ze znajomi żony, którzy przekonują mnie do zjedzenia smażonych jelit (jadłem, okropne). Dziwnych rzeczy spróbowałem tu sporo i chociaż z jednej strony się czuje jak chłopek roztropek, który nie potrafi sie otworzyć na nowe bardziej wyszukane dania, z drugiej gdy widze morskiego ananasa, żołądek mi się ściska i nie daje się przekonać do nowych przygód kulinarnych.

Nie zrobiłem też praktycznie żadnych postępów w Koreańskim, znowu mówię sobie, że zacznę, ale raczej w to wątpię, zostanę chyba na poziomie dziecka, raczej dość zaniedbanego dziecka. Niedawno brat teścia żartobliwie narzekał, że ktoś powinien mnie nauczyc manier, że na „kenczana?” „Wszystko w porządku?” odpowiadam „kenczana” zamiast „kenczanajo” jak powinno się odpowiedzieć osobie dorosłej. Koreańczycy mają wiele zasad i sposobów wyrażania szacunku. Czasami mnie to przytłacza i sprawia, że czuję się jak prostak. Nalewając coś starczemu prawą rękę musisz podtrzymywać lewą, wypijając kolejkę musisz nie możesz tego zrobić zwracając się w kierunku osoby starszej, tylko gdzieś na bok i takich małych rzeczy jest dość sporo. Po dwóch tygodniach pobytu zobaczyłem teściową z butelką szamponu, którego używałem od przyjazdu, pomyślałem, ze zastanawia się dlaczego ustawiam ją codziennie do góry nogami, okazało się, że shampoo cashmere nie zonacza, że moje włosy będą jak kaszmir tylko, że myłem głowę płynem do prania. Teraz na wszystkim mam metki z angielskimi nazwami. Koreański alfabet jest bardzo prosty w nauce, stosując triki z youtuba, będziesz mógł się nauczyć wypowiedzieć koreański wyraz po 5 minutach nauki, inna sprawa, że nie bedziesz wiedział co on oznacza, ale jak udaje mi sie na soku odcyfrować „sagua” czyli jabłko albo „dalgi” truskawki daje to odrobinę radości.

Myślę czasami o Korei jak o odwróconym państwie komunistycznym, gdzie w komunie wszystko należy do ludzi tak tu wszyscy ludzie należą do wielkich firm i im służą.

Może i chaotycznie to wszystko napisałem, ale chociaż zdjęcia są słabe.

Po trzech latach trochę mi wstyd odpisywać na wasze komentarze, ciekawie coś napisać w czasach gdy wszystko jest publikowane na youtubie. Sprobuję niedługo napisać coś o życiu w Hong Kongu, ale może to zająć znowu sporo czasu. To dla potomnych 🙂

 

Ten wpis umieszczono w kategorii Azja, Korea, Podróże. Dodaj link do ulubionych. Dodaj komentarz lub zostaw trackback: Trackback URL.

Jeden Komentarz

  1. Wojtek inżynier
    Opublikowano wrzesień 5, 2023 o 2:55 pm | Link

    Ja też tu zaglądam raz w roku (i obserwuję na insta, na którego wchodzę raz na miesiąc, więc często przegapiam feed).
    Ale o Tobie pamiętam. Cieszę się, że wciąż piszesz i było bardzo interesująco poczytać o Korei. Niby człowiek czyta/słucha podcastów, ale Twoja perspektywa jest bardzo ciekawa.

    Jak biznes, idzie przeżyć? Jest już stabilnie? I jak Honk Kong, minęły lata od ostatniego wpisu, przykro mi że wciąż obcy dla Ciebie.

    A co do dzieci, to uważam że taka kolej rzeczy, bogate społeczeństwa wymrą, bo bez dzieci można się dobrze bawić. Biedne przyjdą w miejsce bogatych i tak to się będzie kręcić.

    Gdy już cały świat będzie bogaty (może za 100-200) lat liczba ludności na świecie zacznie mocno spadać, aż posiadanie dzieci będzie znów superfajne.

    Sam mam jedno dziecko, chciałem mieć 3, przy drugim nie wyszło i (w Polsce) mogło się skończyć śmiercią żony.

    Wydaje mi się, że jesteś(cie) świetnymi rodzicami, miło widzieć te zdjęcia. Fajnie, że się „wyszalałeś”, dojechać małym motorkiem na koniec Chin to jest coś.

    Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz